wtorek, 24 lipca 2012

day 12 Duncansby Head











Maskonury i poniżej ich "dom" / Puffins and below their "house"
below Duncansby Head, near to John o'Groats

To jest to co uwielbiam w tym rodzaju podróżowania..spotkanie. To jest ta część podróży, której nie można wcześniej zaplanować. Wszystkie atrakcje turystyczne czy krajobrazy dziś można zobaczyć korzystając z google ale nigdy nie wiesz jakich ludzi spotkasz na swojej drodze. To zawsze jest niespodzianka! A ja zawsze czekam niecierpliwie na to spotkanie z nowymi couchsurferami czy na te nieoczekiwane spotkania na drodze.

This is it what I really love in such kinds of trip...meet.This is this part of trip that you can not plan. All those things..tourist attractions or landscapes nowadays you can see using google but you never know what kind of people you will meet. It is always surprise! I always wait impatiently for the meet with new couchsurfers and those unexpected meets on the road.
W drodze do Wick ,a pózniej także na kempingu, poznaliśmy Romana. Polaka mieszkającego w UK, teraz na krótkich wakacjach w Szkocji. Na kempingu zaprosił nas na grila..z polskimi kiełbaskami(!) :)
Kolejny miły wieczór spedzony na rozmowach o Szkocji, podróżach i innych rzeczach. Otrzymaliśmy kolejną wizytówkę i jego zapewnienie "że jesli czegoś bedziemy potrzebować podczas podróży mamy skontaktować się z nim"

On the way to Wick and later on camping in Wick we've meet Roman, polish guy who lives in UK, now on short vacation in Scotland. On camping he invited us to grill with..polish sausages(!):)Next nice evening spent on conversations about Scotland, travels and other things. We've got next visit card and his assurance that "if we will be needing anything during the trip..you should call him".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz